Kapłaństwo Jana Pawła II: Różnice pomiędzy wersjami

Z Centrum Myśli Jana Pawła II - WIKIJP2
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Linia 55: Linia 55:
  
 
===Pozostałe czynniki===
 
===Pozostałe czynniki===
Do wspomnianych wyżej elementów budujących swoją przyszłą formację kapłańską, Jan Paweł II dodawał jeszcze postać świętego brata [[Albert Chmielowski|Alberta Chmielowskiego]], doświadczenia II wojny światowej oraz męczęństwa wielu polskich duchownych podczas okupacji.
+
Do wymienionych wyżej elementów budujących przyszłą formację kapłańską, Jan Paweł II dodawał jeszcze postać świętego brata [[Albert Chmielowski|Alberta Chmielowskiego]], doświadczenia II wojny światowej oraz męczęństwa wielu polskich duchownych podczas okupacji niemieckiej i sowieckiej.
  
 
{{Cytat box
 
{{Cytat box

Wersja z 14:15, 3 sty 2014

Kapłaństwo Jana Pawła II - okres sprawowania posługi duchownej przez Karola Wojtyłę, a następnie Jana Pawła II (1 listopada 1946 - 2 kwietnia 2005). Do chwili wyboru na papieża 16 października 1978 roku, Karol Wojtyła był nieprzerwanie kapłanem archidiecezji krakowskiej.

Początki powołania

Dorastając w Wadowicach, w międzywojennej Polsce, młody Karol Wojtyła wyróżniał się dużym zaangażowaniem religijnym (w szczególności nabożeństwem do Matki Bożej) oraz zainteresowaniem naukami humanistycznymi oraz kulturą i sztuką. Jako jeden z pierwszych znaków nadchodzącego powołania, Karol Wojtyła przypominał spotkanie z metropolitą krakowskim arcybiskupem Adamem Stefanem Sapiehą, który podczas nauki przyszłego papieża w gimnazjum wizytował jego parafię w Wadowicach. Wojtyła został wytypowany przez swojego katechetę ks. Edwarda Zachera do delegacji witającej krakowskiego hierarchę i wygłoszenia słów jego powitania. Po latach, papież tak wspominał to wydarzenie:

Miałem więc po raz pierwszy w życiu sposobność, aby stanąć przed tym człowiekiem, którego wszyscy otaczali wielką czcią. Wiem też, że po moim przemówieniu Arcybiskup zapytał katechetę, na jaki kierunek studiów wybieram się po maturze. Ks. Zacher odpowiedział: "idzie na polonistykę. Na co Arcybiskup miał powiedzieć: "szkoda, że nie na teologię". Na tamtym etapie życia moje powołanie kapłańskie jeszcze nie dojrzało, chociaż wielu z mojego otoczenia przypuszczało, że mógłbym pójść do seminarium duchownego. Jeżeli młody człowiek o tak wyraźnych skłonnościach religijnych nie szedł do seminarium, to mogło rodzić domysły, że wchodzi tu w grę sprawa jakiś innych miłości czy zamiłowań. Miałem w szkole wiele koleżanek i kolegów, byłem związany z pracą w szkolnym teatrze amatorskim, ale nie było to decydujące. W tamtym okresie decydujące wydawało mi się zamiłowanie do literarury, a w szczególności do literatury dramatycznej i do teatru.
— Jan Paweł II, Dar i Tajemnica. W pięćdziesiątą rocznicę moich święceń kapłańskich, s. 9[1].


Po maturze w maju 1938 roku, Karol Wojtyła zapisał się na studia filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Z uwagi na wybuch II wojny światowej, udało mu się ukończyć tylko pierwszy rok akademicki. Zdaniem papieża, studia polonistyczne, wprowadzające w rzeczywistość misterium słowa i historii języka, ze szczególnym uwzględnieniem starosłowiańskich źródeł polszczyzny, otworzyły jego intelekt na nowe obszary zainteresowań: filozofię i teologię[2].

Podczas okupacji hitlerowskiej, jesienią 1940 roku Wojtyła podjął pracę fizyczną w kamieniołomie należącym do zakładów chemicznych Solvay na krakowskim Zakrzówku. W tym samym czasie był aktywnie związany z "teatrem słowa", tworzonym w podziemiu przez Mieczysława Kotlarczyka. Mniej więcej w 1941 roku Wojtyła doszedł do wniosku, że działalność artystyczna nie jest jego powołaniem. Ostateczną decyzję o wstąpieniu do konspiracyjnego Krakowskiego Seminarium Duchownego podjął jesienią 1942 roku. Mieściło się ono na poddaszu rezydencji metropolity krakowskiego, a funkcję rektora pełnił ks. Jan Piwowarczyk. Równolegle, nowy kleryk rozpoczął studia na tajnym Wydziale Teologicznym UJ, nie przerywając oczywiście pracy w Solvayu[3].

Wpływy i inspiracje

Jan Paweł II wielokrotnie podkreślał złożoność i wielowątkowość swojej formacji duchowej, która doprowadziła go do wstąpienia w stan kapłański.

Rodzina

Jako jeden z podstawowych czynników kształtujących swoją duchowość Wojtyła wskazywał wzorce rodzinne. Po wczesnej utracie matki oraz starszego brata, mieszkał tylko z ojcem, którego osobista postawa wiary wpłynęła na życie religijne przyszłego papieża.

Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mojego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym. Nigdy nie mówiliśmy z sobą o powołaniu kapłańskim, ale ten przykład mojego Ojca był jakimś pierwszym domowym seminarium.
— tamże, s. 22[4].


Praca fizyczna podczas okupacji

Doświadczenie pracy w zakładach Solvay i kontakt z zatrudnionymi tam robotnikami były dla Wojtyły kolejnymi czynnikami wzacniającymi decyzję o wstąpieniu do seminarium duchownego.

Miałem także sposobność przekonania się o tym, ile drzemie w nich zainteresowań religijnych i życiowej mądrości. Te kontakty-jak wspomniałem - przetrwały długo po zakończeniu okupacji, właściwie aż do czasu mojego wyboru na Biskupa Rzymu (...)
— tamże, s. 24[5].


Kontakty z parafią salezjanów na Dębnikach i Janem Tyranowskim. Duchowość Karmelu

Podczas okupacji Wojtyła regularnie uczęszczał do prowadzonej przez księży salezjanów parafii p.w. św. Stanisława Kostki na krakowskich Dębnikach. Hitlerowcy wywieźli do obozów koncentracyjnych większość posługujących tam duchownych, pozostawiając w prafii jedynie starego proboszcza i inspektora prowincji krakowskiej zgromadzenia. Tam poznał Jana Tyranowskiego, z zawodu urzędnika, pracującego jako krawiec w zakładzie swojego ojca. Tyranowski wprowadził Wojtyłę w świat mistyki i duchowości karmelitańskiej św. Jana od Krzyża i św. Teresy z Avila. To rozbudzone zainteresowanie doprowadziło przyszłego papieża do kontaktów z krakowskim klasztorem karmelitów bosych przy ulicy Racławickiej, a nawet myśli o wstąpieniu do Karmelu. Po rozmowie z kard. Sapiehą, Wojtyła postanowił jednak kontynuować naukę w tajnym seminarium diecezjalnym[6].

Kierownictwo duchowe

W latach pracy w Solvayu i nauce w tajnym seminarium kierownikiem duchowym Wojtyły i spowiednikiem był ks. Kazimierz Figlewicz, wikary rodzimej parafii przyszłego papieża w Wadowicach, następnie posługujący w Katedrze Wawelskiej i pełniący tam funkcję podkustosza generalnego. To dzięki niemu jeszcze w czasach wadowickich młody Wojtyła został ministrantem. W późniejszych latach wspominał, że dzięki niemu poznał niezwykłe bogactwo i symbolikę liturgii Triduum Paschalnego[7].

Aspekt maryjny

Od najmłodszych lat duchowość przyszłego papieża budowało żarliwe nabożeństwo do Matki Bożej. Jednym z najwcześniejszych wspomnień Wojtyły był wizerunek Matki Bożej Nieustającej Pomocy z kościoła parafialnego w Wadowicach. Innym ważnym elementem budującym maryjność Wojtyły był klasztor karmelitów trzewiczkowych na wadowickiej Górce. Tam przyszła głowa Kościoła rzymskokatolickiego przyjęła w wieku 10 lat szkaplerz karmelitański, którego czcicielem Jan Paweł II pozostał aż do śmierci. Podczas uczęszczania do parafii w Dębnikach, Wojtyła odkrył wartość modlitwy różańcowej w kręgu "Żywego Różańca". Papież w następujący sposób charakteryzował swoją maryjność:

O ile dawniej byłem przekonany, że Maryja prowadzi nas do Chrystusa, to w tym okresie (zaangażowania we wspólnocie "Żywego Różańca w Dębnikach - przyp.) zacząłem rozumieć, że również i Chrystus prowadzi nas do swojej Matki. Był taki moment, kiedy nawet poniekąd zakwestionowałem swoją pobożność maryjną, uważając, że posiada ona w sposób przesadny pierwszeństwo przed nabożeństwem do samego Chrystusa. Muszę przyznać, że wówczas z pomoca przyszła mi książeczka św. Ludwika Marii Grignion de Montfort nosząca tytuł "Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny". W książeczce tej znalazłem poniekąd gotową odpowiedź na moje pytania. Tak, Maryja nas przybliża do Chrystusa, prowadzi nas do Niego, ale pod warunkiem, że przeżyjemy jej tajemnicę w Chrystusie (...) Zrozumiałem wówczas, dlaczego Kościół trzy razy w ciągu dnia odmawia "Anioł Pański", zrozumiałem też, jak bardzo kluczowe są słowa tej modlitwy (...) Wyrażają one zasadniczą treść największego wydarzenia, jakie dokonało się w dziejach ludzkości. Tu tłumaczy się pochodzenie owego Totus Tuus. Tak więc dzieku św. Ludwikowi zacząłem na nowo odkrywać wszystkie sakraby dotychczasowej pobożności maryjnej, ale niejako z nowych pozycji: na przykład od dziecka słuchałem Godzinek o Niepokalnym Poczęciu NMP śpiewanych w kościele prafialnym, ale dopiero wówczas dostrzegłem, jakie bogactwo treści teologicznej oraz treści biblijnej jest w nich zawarte. To samo odnosi się poniekąd do pieśni ludowych, chociażby polskich kolęd na Boże Narodzenie, Gorzkich Żalów na Wielki Post, w których osobne miejsce zajmuje dialog duszy z Matką Bolesną. Wszystkie te doświadczenia duchowe wyznaczały jak gdyby szlak modlitewny i kontemplacyjny mojej drogi do kapłaństwa, a potem w kapłaństwie - aż do dnia dzisiejszego.
— tamże, s. 29-31[8].


Pozostałe czynniki

Do wymienionych wyżej elementów budujących przyszłą formację kapłańską, Jan Paweł II dodawał jeszcze postać świętego brata Alberta Chmielowskiego, doświadczenia II wojny światowej oraz męczęństwa wielu polskich duchownych podczas okupacji niemieckiej i sowieckiej.

W dziejach polskiej duchowości św. Brat Albert posiada wyjątkowe miejsce. Dla mnie jego postać miała znaczenie decydujące, ponieważ w okresie mojego własnego odchodzenia od sztuki, od literaratury i od teatru, znalazłem w nim szczególne ducowe oparcie i wzór radykalnego wyboru drogi powołania(...). Na skutek wybuchu wojny zostałem oderwany od studiów i środowiska uniwersyteckiego. Straciłem w tym czasie mojego Ojca, ostatniego człowieka z mojej najbliższej rodziny. Wszystko to stanowiło także w znaczeniu obiektywnym jakiś proces oderwania do poprzednich własnych zamierzeń, poniekąd wyrywania z gleby, na której dotychczas rosło moje człowieczeństwo. Jednakże nie był to tylko proces negatywny. Równocześnie bowiem coraz bardziej jawiło się mojej świadomości światło: Bóg chce, ażebym został kapłanem. Pewnego dnia zobaczyłem to bardzo wyraźnie: był to rodzaj jakiegoś olśnienia. To olśnienie niosło w sobie radość i pewność innego powołania. I ta świadomość napełniła mnie jakimś wielkim wewnętrznym spokojem (...). Otóż w tym wielkim i strasznym theatrum II wojny światowej wiele zostało mi oszczędzone. Przecież każdego dnia mogłem zostać wzięty z ulicy, z kamieniołomu czy z fabryki i wywieziony do obozu. Nieraz nawet zapytywałem samego siebie: tylu moich rówieśników ginęło, a dlaczego nie ja? Dziś wiem, że nie był to przypadek. W kontekście tego wielkiego zła, jakim była wojna, w moim życiu osobistym jakoś wszystko działało w kierunku dobra, jakim było powołanie (...) Mówię zaś o tym dlatego, ażeby uwydatnić, że moje kapłaństwo właśnie na tym pierwszym etapie wpisywało się w jakąś olbrzymia ofiarę ludzi mojego pokolenia, mężczyzn i kobiet. Mnie te najcięższe doświadczenia zostały przez Opatrzność oszczędzone, ale dlatego mam tym wieksze poczucie długu, w stosunku do tylu znanych mi ludzie, a także jeszcze liczniejszych, owych bezimiennych, bez różnicy narodowości i języka, którzy swoją ofiarą na wielkim ołtarzu dziejów przyczynili się w jakiś sposób do mojego powołania kapłańskiego. W pewnym sensie wprowadzili mnie oni na tę drogę, w świetle ofiary ukazli mi prawdę - najgłębszą i najistotniejszą prawdę kapłaństwa Chrystusowego.
— tamże, s. 33-38[9].


Święcenia kapłańskie

Przypisy

  1. Wydawnictwo św. Stanisława BM, Kraków 1996
  2. tamże, s. 11
  3. tamże, s. 14-15
  4. tamże, s. 22
  5. tamże, s. 24
  6. "Wątpliwości rozstrzygnął jednak Książę Kardynał Sapieha w sposób sobie właściwy, mówiąc krótko: "Trzeba najpierw dokończyć to, co się zaczęło". Tamże, s. 26
  7. tamże, s. 27-28
  8. tamże, s. 29-31
  9. tamże, s. 33-38